Najlepszą profilaktyką jest spacer

  • Powrót
Najlepszą profilaktyką jest spacer

Jak rozpoznać choroby ortopedyczne, jakich objawów nigdy nie bagatelizować, jak leczyć, rehabilitować i co jest najważniejsze w zapobieganiu urazom stawów – opowiada dr Jacek Szulc.

Właśnie jesteśmy po zwiedzaniu kliniki; wnętrza po remoncie robią wrażenie, tak jak i nowe gabinety i sala rehabilitacyjna. Czy to tu Pan zaczynał?

To jest moje drugie miejsce. Pierwsze znajduje się dwie ulice stąd. Dwadzieścia kilka lat temu zaczynałem w wynajętym drewnianym domku. Mimo drewnianego zewnętrza, w środku zachowywałem ogromny porządek i schludność, starałem się o wysoki standard. Miałem to szczęście, że nigdy nie byłem czyimś pracownikiem. Otworzyłem własną klinikę dzięki tzw. transformacji na początku lat 90. – weterynaria państwowa przechodziła w weterynarię prywatną. Po skończonych studiach dowiadywałem się o pracę w lecznicach, których w porównaniu z dniem dzisiejszym było naprawdę niewiele, ale nikogo nie szukali, nie potrzebowali, sami nie wiedzieli jeszcze, jak to będzie po zmianach wyglądało. Postanowiłem otworzyć własny gabinet. Wcześniej byłem za granicą w Grecji. W tamtych czasach można było jeździć tylko do Bułgarii lub Grecji. Musiałem pokombinować, zostawiając sobie jeden egzamin na koniec studiów, żeby, mając status studenta, móc ubiegać się o paszport oraz możliwość praktyki za granicą. Dzięki temu doświadczeniu oraz wolontariatowi w Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami w Łodzi, w którym uczestniczyłem od czwartego roku studiów i gdzie co sobota czekało na mnie 100 osób potrzebujących konkretnej medycznej porady – byłem obyty w pracy z pacjentem i klientem. I zacząłem przygodę z własnym gabinetem.


Weterynaria to pasja?


To zabrzmi banalnie, ale kocham psy i koty. Zawsze miałem mnóstwo zwierząt, przynosiłem je z ulicy. Rodzice na szczęście bardzo dzielnie to znosili; później umieszczało się je po znajomych. Na studiach pamiętam zajęcia, niestety przymusowe,
w rzeźni. Wróciłem po pierwszych i powiedziałem do kolegów: – Panowie, to chyba od dzisiaj nie jemy mięsa. Oni się tylko śmiali, ale ja go od tamtej pory nie jem. Moi koledzy studenci wiedzieli, że jak tylko pada coś na wykładach o psach czy kotach, to trzeba zrobić dla mnie notatki; wtedy tematy o małych zwierzętach prawie na uczelni nie istniały. A ja miałem plany, marzenia, rysowałem, jak będzie wyglądała moja klinika w przyszłości.


A jak się Pan stał „lekarzem od stawów”?


Gdybym nie był marzycielem, mógłbym zostać w tym drewniaku. A ja się ciągle uczyłem, rozwijałem, zdobywałem doświadczenie, które popchnęło mnie w kierunku ortopedii, dodatkowo uwielbiam operować i widzieć osiągnięte pozytywne zmiany. W weterynarii, tak jak i u ludzi, widać zmiany – zobaczcie, jak wyglądają teraz zwierzęta – mają mało ruchu i są zwykle otyłe. Nie jesteśmy ani my, ani one przystosowani do funkcjonowania w taki sposób. „Narząd”, jakim są stawy, zostaje mocno nadwyrężony. Tych przypadków jest coraz więcej. Moje silne zaangażowanie w medycynę regeneracyjną wynika z szukania drogi, która może pomóc zwierzakowi, ale mu nie szkodzi. Dużo jest przypadków, że chirurgia już nic nie może zdziałać a pies czuje ból, ma poważne zwyrodnienia stawów łokciowych, skokowych, barków czy kręgosłupa. Trzeba być uczciwym wobec tego zwierzęcia i poświecić mu uwagę, szukać najlepszego rozwiązania, by zwiększyć mu komfort życia. Większość przypadków, z którymi mam teraz do czynienia, wymaga od właścicieli ogromu cierpliwości, ponieważ jest to leczenie bólu. A leczenie przewlekłego bólu jest czasochłonne.
 

Jaka jest przyczyna występującego bólu?
 

Dowiedz się więcej czytając CAŁY ARTYKUŁ, który znajdziesz w numerze 1/2018. Możesz zamówić w naszym e-sklepie klikając TU...

Rozmawiała: Małgorzata Wróbel

  • Powrót
Ten serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglądarki.